Tytuł: Hajduki (ballada morlacka)
Autor: Aleksander Chodźko



W jaskini zacieniach,               a
Na ostrych kamieniach,          G a
Chrysticz Mładyn na imię         a
Hajduk przy żonie drzemie;      G a
A u nóg pięknej Krystyny         d
Jak dwa dęby dwa syny.         C a

Ah! biedni mrą z głodu,
Z zachodu do wschodu,
Bo wróg siedzi w wąwozach,
Po czaharach, po łozach,
Gdyby raz głowę podjęli
Sto karabinów w nich strzeli.

Schnie język z pragnienia,
Lgnie do podniebienia,
A tu w szczelinie skały
Trochę wody spleśniałej,
Lecz nikt nie płakał, nie stękał
Chrysticza gniewu się lękał.

Krystyna w dzień trzeci:
Do męża do dzieci,
"Niech wam święta Maryja
Błogosławi i sprzyja
Pomści się naszej katuszy!"
Rzekła i padła bez duszy.

Suchemi oczyma
Mąż spojrzał, wzrok trzyma
Na synach, wzrok rozpaczą
Srogi - i ci nie płaczą.
Lecz kiedy w stronę pozierał
Każdy syn oczy ocierał.

W południa upale
Woda wyschła w skale,
Zwarjował się syn starszy,
Ramię nożem rozdarłszy:
"Pij mój Ojcze! pij bracie!
Świeżą moją krew macie,

Pijcie ją! bez zbrodni!
Gdy pomrzem tu głodni
Trzej w postaci upiorów
Przyjdziem ssać krew Pandorów"
Zerwał się Chrysticz "dość męki!
Hej dzieci! chandżar do ręki,

Za mną lepsza blizna
Niż głodu trucizna!"
I trzej jak wilcy wściekli
Z groty w wąwóz uciekli.
Każdy zabiwszy dziesięciu
Padł przeszyty kul dziesięciu.

Wrogowie złośliwi,
Wrogowie tchórzliwi,
Rzucili ich tułowy,
Na dzidach nieśli głowy,
Niosąc ze drżeniem patrzali,
Tak się Mładynów lękali.